s t r o n y

poniedziałek, 7 stycznia 2013

XL. " Egzekucja."

6 komentarzy:

 Kiedy się poruszył, niemal pisnęła, zakrywając się rękami. Może i z Katsumi jest jakiś tam morderca, ale jak dało się zauważyć, jej słabością jest lęk przed utratą cnoty. Ciekawe, nieprawdaż? Właściwie to jeszcze nic nie wiadomo, trzeba się wreszcie Madary spytać o pamiętną noc, w której wyznał jej swoją tożsamość. Tak, to było tak daw-... Znowu się poruszył! Matko Boska, co on chce zrobić?! Już, teraz, nie dał jej nawet godziny życia! Toć ona młoda jest! Za co?! Jezus Maria, gdzie ten Bóg, kiedy jest potrzebny?! A kochający brat? Też śladu po nim nie ma!


A właściwie to naprawdę go nie zauważyła. Myśl, że go zabili, jakoś nie miała dosyć siły, by przekonać Katsumi. Miała jakieś dziwne wrażenie, że żyje. Oddycha. Jednak nie w tym towarzystwie, co trzeba. I tak oto odpłynęła myślami o bracie, a nawet nie zauważyła, że chłopak niebezpiecznie się przybliżył. Oddech Kuchiyo na skórze przywrócił ją do szarej rzeczywistości.
 - Wiesz, tym zachowaniem nie przypominasz mordercę, jeśli mam być szczery...
Wytrzeszczyła oczy i z niemym krzykiem podniosła się gwałtownie do pozycji pionowej, po czym gustownie rzuciła się na dolne łóżko, zakrywając się poduszką. Nie chciała tego robić, chciała po prostu się postawić i rzucić groźbę, po której nie będzie chciał o niej choćby pomyśleć, a jedyne co mogła zrobić to uciec i się schować. Aż przypominają się stare czasy.
 - A kto ci powiedział, że jestem mordercą? Równie dobrze mogę być złodziejem! I... I... Albo wiesz... ? Tak, jestem mordercą. Okrutnym mordercą. Nie zawaham się cię zabić zastawą do herbaty czy chociażby kapciem, bój się! - burknęła spod poduszki, nadal tkwiąc w bezruchu. Kuchiyo uśmiechnął się jedynie, przechylając uroczo łepek. Uroczo... Ba! Kipiał sympatią i słodkością, a ten jego uśmiech nie dawał spać po nocach. I on ma być gwałcicielem? No dajcie spokój, co się z tym światem dzieje.
Gdy ponownie wstał, zbliżając się do łóżka, użyła szybko jutsu, które miało przywołać Zenka. O dziwo nie pojawił się w smudze dymu, jak to miał w zwyczaju. A nawet, o zgrozo, nic się nie zmieniło! Delikatnie podniosła się na łokciach, oglądając swoje dłonie, jakby ktoś je właśnie urwał i przyszył ponownie.
- Zdziwko? - mruknął chłopak - Powinnaś się zorientować, że w tej celi nie można używać chakry.
Posłała mu złowrogie spojrzenie. Teraz to mówi?! A ona już miała taki piękny plan na ucieczkę...
- Jesteś z Akatsuki? - spytał po chwili, przerywając ciszę. Spojrzała na niego przez ułamek sekundy, po czym spuściła głowę, chowając ją w poduszce.
- A co?
- Kyouchi też?
 Zacisnęła dłonie w pięści, nawet nie racząc go spojrzeniem. Wreszcie po chwili podniosła się do pozycji siedzącej, mrożąc chłopaka wzrokiem.
- Powiesz mi wreszcie, kim jesteś dla niego?! Jesteś dziwnie podobny z wyglądu i imienia, a przecież to niemożliwe, byś był jego bratem!
Chłopak jedynie wzruszył tajemniczo ramionami, co zirytowało brunetkę. Teraz nagle z gwałciciela stał się dziwną, chodzącą zagadką, która aż się prosi, by ją rozwiązać. Ciekawość zżerała Katsumi od środka i zapewne nie będzie dawała spać po nocach. Zacisnęła wargi, mierząc Kuchiyo wzrokiem. Brat? Cioteczny? Od strony matki? Może od ojca? Czekaj, jak coś takiego jak Kyouchi może mieć człowieczych rodziców? Toż to nie wiadomo skąd się wylęgło, co jeszcze o rodzinie mówić. Choć Rena wygląda na człowieka. Acz jak to mówią, nie oceniaj książki po okładce, czyż nie? Właśnie... Rena! Może ona będzie coś o tym wiedziała. Brunetka już w głowie miała plan, jak przycisnąć blondynkę do muru, by wyśpiewała wszystko, co Katsumi do życia potrzebne, acz po chwili jej zamiary zdeptała bezczelnie okrutna rzeczywistość, która nie pozwala wybić się poza mury więzienia. Póki co Rena będzie musiała zaczekać, skoro dziewczynie przyszło gnić w tym zadupiu. Co się z nią stanie? Zostanie dożywocie? Jeszcze nawet przed sądem nie była! Czy dane będzie Katsumi jeszcze kiedykolwiek zobaczyć te cholernie przyjemne niebo, które choć z pozoru spokojne, naoglądało się już wiele wojen i krwawych bitew? Co prawda na co dzień nie zwracała zbytnio na nie uwagi, jednak teraz, siedząc kompletnie zamknięta w czterech ścianach z jednym jedynym okienkiem, z którego światło dochodziło takimi ilościami, iż normalnie szkoda, że rolet nie założyli, uświadomiła sobie, jak bardzo tęskni za owym błękitem. Jest tu jedynie parę minut, a już ma dosyć. Nie usiedzi tu. W życiu!
Chłopak opierał się o kratę, wpatrując się zaciekawionym wzrokiem gdzieś w głąb korytarza. Faktem było, iż ich cela była na samym końcu, więc nikt nie będzie słyszał krzyków Katsumi, kiedy Kuchiyo nagle zapragnie wrócić do starego zawodu. No, chyba że ten więzień z celi na przeciwko. Szczerze powiedziawszy nie zanosiło się, by sąsiadka jakoś interesowała się losem innych. Siedziała ciągle oparta o ścianę, wpatrzona w korytarz. Nie ruszała się. Wydawało się, jakby nie żyła, a mimo wszystko jej klatka piersiowa powoli podnosiła się i opadała. Kompletnie nie zwracała uwagi na sytuację w celi na przeciwko. Śpi z otwartymi oczami? Możliwe. Chociaż uważny obserwator zauważyłby, że ta szatynka z fryzurą na chłopaka kurczowo trzyma się ramienia, z którego prawdopodobnie sączyła się krew.
- To Carmen - odezwał się brunet zauważając, iż Katsumi wpatruje się w dziewczynę z zaciekawieniem. - Tutejsza "narwana". Jak tylko jest okazja, zawsze wkracza do walki, nie ważne po której stronie. Może nie wygląda, ale jest silniejsza od połowy hołot... mężczyzn w tym więzieniu. Zamknęli ją za liczne zabójstwa w okrutny sposób. A obok jest Stefcio. Nazywa się co prawda Alexander, ale odkąd kiedyś jakiś dzieciak w przeszłości nazwał go Stefcio, przeszło na wszystkich jak zaraza. Ot szalony idiota, kibluje za wypruwanie wnętrzności przypadkowym ludziom. Tam trochę dalej to same patafiany, parę morderstw, czasem trafi się narwaniec z dożywociem, który nie wytrzymuje i powiesza się na sedesie... Ogólnie dom wariatów. Witaj w moim świecie! - dodał rozbawiony. Brunetka nie widziała powodów do śmiechu.
- I mówisz mi to ponieważ... - Uniosła brew do góry zirytowana. Kuchiyo ruszył w jej stronę, co odebrała jako atak na jej prywatność, toteż podsunęła się pod ścianę gwałtownie, zasłaniając się wyblakłą poduszką, podartą w kilku miejscach. Chłopak jednak niezrażony zachowaniem dziewczyny, parsknął śmiechem i po drabince całkiem zwinnie przedostał się na górne łóżko. Katsumi, czując, że jest bezpieczna, rozluźniła się trochę, wciąż czekając na odpowiedź.
- Po prostu warto, abyś się zapoznała z koleżkami, skoro zostaniesz tu na dłużej.
Dziewczyna powstrzymała się od prychnięcia. Ona, wielka Katsumi, ma zostać w tym zadupiu z jedną żarówką i gwałcicielem w celi? Żeby chociaż tu dobre obiady dawali, ale nie! Więzienie. Miejsce, do którego nie ma bata, by się przyzwyczaić, a przynajmniej nie dla Kat. 
Na korytarzu usłyszała kroki. Momentalnie napięła wszystkie mięśnie, czekając na rozwój wydarzeń. Hm, może spacerek? A jednak nie. Zamaskowany mężczyzna przystanął przy celi dziewczyny, mierząc ją wzrokiem. Katsumi nie spuszczała z niego oczu.
- Jutro o godzinie piętnastej odbędzie się egzekucja K. Kitsui, członkini Akatsuki i zarazem morderczyni rangi S - odezwał się po chwili oschłym tonem, po czym zawrócił i zniknął w ciemności. Brunetka chwilę wpatrywała się w kraty, jakby próbując analizować każdy wyraz wypowiedziany przez nieznajomego. Jedyne słowo, które ciągle odbijało się echem w głowie dziewczyny to egzekucja. Tłumiony śmiech Kuchiyo nawet do niej nie docierał.
Egzekucja.
Katsumi.
Jutro.
- Może jednak niepotrzebnie ci przedstawiałem sąsiadów... - mruknął ubawiony po pachy. Brunetka nie ruszała się z miejsca. Po chwili jednak na jej twarz wpłynął ironiczny uśmieszek. Przecież to będzie wręcz idealna szansa na ucieczkę. Wystarczy, że wyrwie się strażnikom i reszta pójdzie jak z bicza strzelił.
 - Nawet nie myśl o ucieczce - oznajmił Kuchiyo, jakby czytając w myślach dziewczyny. Ta natomiast poczuła rosnące zażenowanie. 
 - Bo co? Bo miałbyś ubaw z widoku mojej głowy, hopsającej sobie w stronę widowni?
 - Ależ naturalnie, że nie! O co ty mnie posądzasz? Po prostu eskortować cię będzie dwudziestu ANBU, ponadto wszędzie będą porozstawiane straże.
 Choć nie chciała mu wierzyć, musiała. Trzeba było więc znaleźć inny sposób na ucieczkę. Jakikolwiek. Może wykopać dół? Hm, łyżeczką od herbaty trochę to zajmie. A może wykiwać straże?! Nie, to też się nie uda...
 I wtem przez kraty doszedł do niej podniesiony głos Reny.